Geoblog.pl    hanuman    Podróże    Kawałek życia w Indiach i Nepalu 2012    Jaisalmer - Złote Miasto
Zwiń mapę
2012
22
sty

Jaisalmer - Złote Miasto

 
Indie
Indie, Jaisalmer
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10735 km
 
Baśniowe Jaisalmer na pustyni Thar. Promienie zachodzącego słońca padające na kamienne mury obronne nadały miastu określenie "złote". Jestem zachwycona labiryntem uliczek w ogromnym piaskowym forcie, wspaniałą architekturą domostw bogatych kupców (haveli), misterną pracą artystów. „Mówi się, że gotycka architektura jest muzyką zamienioną w kamień. Można by powiedzieć, że architektura indyjska jest wyrzeźbionym tańcem” (O. Paz). Miasteczko posiada kameralny i ciepły klimat, a życie płynie powoli, dlatego cudownym pomysłem jest nieśpieszne przechadzanie się uliczkami zakończone kawą i słodkością w German Bakery. Spędzamy tu kilka dni.

Koreańczyk przy stoliku obok mówi do drugiego Koreańczyka szeptem, żebyśmy nic przypadkiem nie podsłyszeli... ;) Poznajemy miłą Polkę Agatę, z którą Paweł pije Bhang Lassi, co trochę po nich widać i jest wesoło. Ja też kuszę się dnia następnego, ale mam tylko kolorowe sny potem ;) W kolorowych Indiach jeszcze kolorowsze sny to już rażą w oczy! Z Agatą zaklepujemy camel safari w naszym hotelu, którego właściciel serdecznie nas do niej zachęca.

Z samego rana ruszamy z wioski Khuri na pustynne safari. Każdy z nas otrzymuje garbatego towarzysza. Po kilku godzinach na wielbłądzie pewna część ciała ma dość. Jestem z natury niecierpliwa: "szybciej wielbłądku, szybciej", ale wielbłąd ani myśli. Jest gorąco. Przewodnicy proponują spacer do wioski, by podejrzeć życie mieszkańców i porobić zdjęcia "mieszkańcy są mili i chętnie nas przywitają". Gdy podchodzimy do wioski słyszę "no photos, go away" i machnięciem ręki sugerują nam odwrót. No cóż... a sio turyści! Zatrzymujemy się pod drzewem i odpoczywamy, podczas gdy nasi niemrawi opiekunowie przygotowują coś do jedzenia. Późnym popołudniem rozbijamy obozowisko na jednej z wydm. Wielbłądy sobie poszły każdy w inna stronę, więc biegam po piachu z aparatem i szukam ich, co owocuje pięknymi, niemal kiczowatymi fotkami. Gorący piasek pod stopami szybko się wyziębia po zachodzie. Siedzimy przy ognisku i wymuszamy opowieści pustynne od naszych przewodników (w końcu są w programie), a potem jeszcze dwie piosenki. Po kolacji przygotowanej pod gołym niebem układamy się na pledach. Szybko wchodzę w mój śpiwór puchowy (jak się cieszę, że go mam) i przykrywam się jeszcze jednym kocem, zostawiam tylko malutkie okienko na luft. Jest zimno i twardo, ale przygoda jak nic! Kilka razy budzę się w nocy, by przez moje okienko patrzeć na gwiazdy. Jest bosko.
Po prostym śniadanku zwierzaki niosą nas z powrotem do Khuri, skąd kierowca zabiera nas do miasta.

W Jaisalmer odwiedzamy m. in. "dom kultury" i oglądamy teatr kukiełkowy, gdzie chłopczyk rewelacyjnie śpiewa. Romantyczne pół godziny na jeziorze Gadisar w błękitnym łabędziu. Ciekawy spacer obrzeżami miasta. Pyszne jedzonko w Fort View Restaurant, której właściciel, zapytany o opłakany wygląd tarasu, żali się, że opłata za wynajem jest tak wysoka, że nie ma nawet na porządne serwety. Szkoda, bo gotuje naprawdę smacznie. Oczywiście podpatruję jak robi wszystkie potrawy :))



Info praktyczne: Hotel Shiva Palace 300dw.+jed. (uwaga: taniutko, ale sugerowane wykupienie u nich camel safari, nie mam porównania, ale spróbowałąbym gdzie indziej - wiele osób poleca Sahara Travel), safari z noclegiem na pustyni w Shiva Palace 1500/os., w Sahara 1800.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
oboski
oboski - 2012-05-01 14:21
Też miałem kolorowy świat po lassi - tylko, że na jawie ( na tarasie hotelu) - i troche wirował...
;))
 
 
hanuman
Kasia
zwiedziła 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 23 wpisy23 7 komentarzy7 128 zdjęć128 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże