Szalona dyskoteka w sympatycznym „Klubie 27”. Wracamy w środku nocy 3-obową rikszą chyba przez pół kraju, wiatr piździ jak nie wiem, a jest nas 9 osób! Następnego dnia oglądamy niezbyt spektakularny Red Fort i największy w Indiach meczet Jama Masjid, w którym to wizyta kosztowała nas utratę biletu kolejowego do Jaisalmer. Nie dość, że czasu mało, biegniemy z plecakami pośród riksz, krów i ludzi omijając gigantyczne korki na ulicach, to lądujemy na peronie na minutę przed odjazdem. Gdy mamy już odetchnąć z ulgą, okazuje się, że nie jesteśmy na tym dworcu co trzeba, bo DEL oznacza Old Delhi. Gapy! Nocny pociąg odjechał bez nas, ale głupi ma szczęście i musi mieć kasę, więc kupujemy nowe bilety na pociąg do Jodhpur, a stamtąd udajemy się autobusem rano do Jaisalmer. Co za przygoda.