Jest wczesnie rano. Jedziemy autobusem. To dla mnie niezapomniane 5 godzin. Cala droge obserwuje jak Kerala budzi sie do zycia.
Z drzew herbacianych jeszcze splywa rosa. Mamy z dzieciakami na przystankach czekaja, by wsadzic je do autobusu. Dalej stoja grupki 7, 10-latkow w mundurkach, dziewczynki w warkoczykach. W kazdej wiosce jest szkola z dumnie rozpostartym szyldem nad droga. Na skwerze przechadzaja sie pary rozesmianych mezczyzn trzymajacych sie za rece. Na poletkach kobiety w chustach z wielkimi worami zbieraja herbate. Starsi panowie szeroko rozkloszowuja swe dlugie kolorowe spodnice, by zawinac je w pol i zawiazac przy pasie. Psy leniwie wyleguja sie przed chatami, lapiac pierwsze promienie slonca. Mieszkancy otwieraja swoje sklepiki i spogladaja na nas z ciekawoscia. Kobieta dzielnie uklada wielkie cegly pod nowy dom. Mezczyzna z malego wiadereczka myje samochod stojac po lydki w rzece porosnietej palmami, przyprawami i inna bujna roslinnoscia. Obok wodospad pieknie sie mieni w porannym sloncu. Male kolorowe chatki, ciekawe domy i piekne stylowe rezydencje rowniez pochowane sa w dzungli. Mijamy znak “prosze nie ploszyc zwierzat”. Chlopak rozpoczyna pielegnacje mlodziutkiej plantacji bananowcow. Riksiarze wyczekuja swych pierwszych klientow. Mury sa rowniutko zastawione dziesiatkami donic glinianych z egzotycznymi kwiatami. Dzieci biora kapiel w rzece, a obok kobiety piora najpierw namydlajac kamien, potem energicznie tlukac o niego tkanina. Przyczepy wypchane po brzegi bananami ruszaja z dostawa. Kobiety jedna reka podtrzymuja swe eleganckie sari, druga zgrabnie zmiataja kurz z gankow. Przejezdzajac obok stoiska ananasami z przydroznych plantacji unosi sie trudny do opisania, cudowny zapach swiezych ananasow! Zaczyna powoli doskwierac slonce i panie rozkladaja parasolki.
Wszystko dzieje sie bez pospiechu. Kerala sie przeciaga jak spiaca krolewna po 100 latach snu. Jaka szkoda, ze nie moge robic wielu zdjec, chwilami musze mocno trzymac aparat, zeby go nie rozbic… Moi wspoltowarzysze spia, ale nie mam serca ich budzic. Ach, co za piekna podroz. Na dlugo pozostanie mi w pamieci. Do Kottayam przybywamy po to, by lokalna lodzia poplynac do Alleppey.